TRYB JASNY/CIEMNY

Baskijski bieg górski


Start fot. T


Baskijski bieg górski

10 lat temu gdy przyjechałam do Onati, zastanawiałam się o co chodzi Baskom z uprawianiem sportów. Każdy tutaj biega, jeździ na rowerze albo spaceruje. Pogoda nie rozpieszcza, praktycznie cały czas pada. To nie jest Hiszpania, gdzie można się opalić to jest Kraj Basków gdzie wciąż walczy się o niepodległość.
Dziś z Logrono pojechaliśmy do Onati. O 11 zaczynał się wyścig górski, na dziwnym dystansie 7,6km.Dystans nietypowy, trasa z nawrotką, cały czas albo z górki albo pod górkę więc do łatwych nie można jej zaliczyć.

Lans przed biegiem fot. T

Moja koleżanka zapisała mnie przez Internet bo za nic nie umiałam zrozumieć jak to zrobić bo strona biegu była tylko w Euskera. Dzięki Susanie wszystko zagrało. Przyszłam po numer startowy – pani zapytała się co jest moim nazwiskiem a co imieniem bo to i to brzmi dziwnie. Na szczęście obsługa biegu mówiła po hiszpańsku.

Bieg rozpoczął się wystrzałem startera. Dalej było albo bardzo pod górkę albo jeszcze bardziej. Przed biegiem gdy dopytywałam się o mapę, chciałam poznać trasę, pani mi wytłumaczyła, że biegnie się i zawraca ale jakoś wychodzi tak, że cały czas jest pod górkę. Miała rację – niemożliwe staje się możliwe!
Wyścig mocno obstawiony. Zawodnicy do tego stopnia znali trasę, że wiedzieli gdzie wieje, a gdzie nie. Przybiegłam 9 wśród kobiet. Oczywiści mogło być lepiej bo dopóki nie jestem pierwsza zawsze może być lepiej.

Zabawa była przednia. Ubawiła mnie nagroda – oprócz worka sportowego, podkoszulki dostałam konserwę i oliwę. Konserwa z papryczkami – przyda się do kanapek, a dobrej oliwy nigdy za dużo.
To co bardzo mi się podobało to, to, że na całej trasie stali ludzie, dopingowali. Ponieważ Onati jest małym miasteczkiem, każdy każdego tutaj zna, widząc obcą osobę wołali do mnie po hiszpańsku. Chodziło o to by tym muchacho pokazać co dziewczyna potrafi. Doping był rewelacyjny. Susana wołała GORA DOTA.  Nigdy nie biegłam na trasie tak dopingowana, nie wiedziałam też, że to tak pomaga!

Bieg fot. T

Organizatorzy pomyśleli też o kibicach, start był przy hotelu w którym jest bardzo dobra restauracja i kawiarnia, a dla dzieci plac zabaw.

Finish fot.T

Po biegu pojechaliśmy do Donosti czyli San Sebastiaan ale o tym napiszę jak odpocznę.

Jeżeli chodzi o to w czym biegłam i dlaczego mam kurtkę na sobie – szok termiczny, w Alicante było 32 w cieniu a tutaj 13 i lekki deszcz. Miałam t-shirt (Adidas) kurteczkę (The Notrh Face) i dygotałam przed startem. Spodnie ¾ (Nike) też bardzo się przydały bo mnie ktoś podciął i wyrżnęłam i dzięki temu, że miałam dłuższe spodenki to kolana bardzo nie rozwaliłam. Buty Saucony Ride 4 – czyli szosówki. Zegarek Timex Ironman.

Komentarze

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa